
Historia
- 22 listopada 2011
- wyświetleń: 17137
Zginął za śpiewanie hymnu
22 listopada mija 71. rocznica śmierci pierwszych więźniów rozstrzelanych na terenie KL Auschwitz. Jedną z ofiar tej egzekucji był mieszkaniec Pszczyny, aresztowany za zaśpiewanie hymnu "Jeszcze Polska nie zginęła". Historię, którą publikujemy poniżej, opisał dr Adam Cyra.


Przy wejściu do kościoła salezjańskiego pw. Miłosierdzia Bożego w Oświęcimiu na Zasolu jest umieszczona tablica z nazwiskami czterdziestu więźniów rozstrzelanych w dniu 22 listopada 1940 r.
Była to pierwsza egzekucja na terenie KL Auschwitz. Dokonano jej siedemdziesiąt jeden lat temu na czterdziestu Polakach w odwet za rzekome akty gwałtu i napady na funkcjonariuszy policji w Katowicach. Skazanych dostarczyła w tym dniu do obozu placówka policji kryminalnej z Katowic. Komando egzekucyjne liczyło dwudziestu esesmanów z batalionu wartowniczego w KL Auschwitz. Każdego skazanego rozstrzeliwało dwóch esesmanów.
Jedną z ofiar tej egzekucji był mieszkaniec Pszczyny, aresztowany za zaśpiewanie hymnu "Jeszcze Polska nie zginęła", którego nazwisko jest wymienione na tablicy przy wejściu do wspomnianego kościoła: - Michał Dzida, ur. 2.08.1882 r. w Goczałkowicach.
"W dniu 22 listopada 1940 r. - wspomina Władysław Foltyn - będąc robotnikiem przymusowym, pracowałem jako cieśla obok baraku stolarni, wyposażonej w maszyny i urządzenia zabrane przez władze obozowe z Zakładu Salezjańskiego w Oświęcimiu. Barak ten znajdował się naprzeciw obecnej wartowni Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Skazańców (...) esesmani prowadzali po dziesięciu do dołu po wydobytym żwirze. Był on usytuowany na terenie, zajmowanym do niedawna przez Państwową Komunikację Samochodową (PKS). Skazańcy mieli ręce skute z tyłu. Co pewien czas było słychać salwy karabinów plutonu egzekucyjnego, a następnie pojedyncze strzały. Samego momentu rozstrzeliwania nie widziałem, ponieważ egzekucja odbywała się w głębokim dole. (...) Po jej zakończeniu esesmanów, biorących w niej udział, ustawiono w szyku marszowym i poprowadzono z powrotem do koszar w rejon Monopolu Tytoniowego. Pamiętam, że przechodząc na wysokości obecnej wartowni Muzeum zaczęli śpiewać: "Heili heilo heila ...". Po zwłoki skazańców został wysłany wóz ciągnięty przez więźniów, który później stał przez pewien czas z ciałami zamordowanych przed wejściem do krematorium".
Dzisiaj Władysław Foltyn, mieszkający w Oświęcimiu i mający osiemdziesiąt osiem lat, jest jedynym już świadkiem tamtego tragicznego zdarzenia.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.