Cła nałożone przez Donalda Trumpa na import towarów do Stanów Zjednoczonych są głównym czynnikiem wpływającym na notowania spółek na giełdach. Inwestorzy nie bez powodu mogą więc zadawać sobie pytanie: czy Stany Zjednoczone zmierzają ku recesji, czy też czeka je szybkie odbicie? Dane makroekonomiczne i nastroje konsumentów tworzą dość niejednoznaczny obraz rynków w najbliższym okresie, szczególnie jeżeli spojrzymy na ostatnie notowania giełdowe.
Wszystkie najważniejsze indeksy cechowała w tym ostatnim okresie bardzo wysoka zmienność, wywołana kolejnymi konferencjami prasowymi amerykańskiej administracji i ciągle zmieniającymi się decyzjami szczególnie w sprawie ceł, które w przypadku importu z Chin zostały podbite już nawet do 245%, w zależności od kategorii towarów.
Wyniki indeksu Nasdaq w ostatnich tygodniach cechuje wysoka zmienność. Źródło:Investing.com
Polityka jak zwykle miesza więc na rynkach, a każdy makler giełdowy online preferuje raczej spokój, ułatwiający inwestorom przewidywanie zmian cen akcji. Ale reakcja biznesu na wprowadzane nowe taryfy celne i ograniczenia eksportowe wcale nie jest tak gwałtowna, jak mogłoby się wydawać.
Mieszane czynniki wzrostów i spadków na rynkach wywołane nowymi taryfami celnymi
Co ciekawe, cła Trumpa wcale nie są jednoznacznie odbierane negatywnie przez rynki. Wojna handlowa wydaje się jeszcze nie mieć bardzo dużego wpływu na bieżące notowania spółek i czynniki makroekonomiczne. Odpowiedź rynków finansowych jest jak na razie mieszana. Tak właśnie uważa Maxim Manturov, dyrektor ds. Badań Inwestycyjnych we Freedom24, który twierdzi, że: "Ogólny sentyment rynkowy jest silnie przesunięty w stronę strachu. Indeks Strachu i Chciwości CNN, powszechnie śledzony wskaźnik emocji inwestorów, niedawno zasygnalizował "skrajny strach", po utrzymywaniu się w niskich jednocyfrowych wartościach przez ostatni tydzień pośród globalnej wyprzedaży wywołanej polityką taryfową Trumpa. Ten sam nastrój odzwierciedla badanie nastrojów inwestorów AAII, które wykazuje skrajny pesymizm. Odzwierciedla to gwałtowną zmianę od końca 2024 r., kiedy nastroje oscylowały między chciwością a neutralnością, i sugeruje, że inwestorzy obawiają się eskalacji wojny handlowej, ryzyka recesji i niepewności geopolitycznej.
Strach dominuje jako główna emocja, napędzana czynnikami takimi jak cła uderzające w głównych partnerów handlowych USA i ponowna ocena oczekiwań dotyczących wzrostu. Można tu jednak zaobserwować mieszane sygnały na rynkach, takie jak solidne wydatki konsumentów w USA, a także ostrzeżenia dotyczące malejących zysków korporacyjnych i szybko zmieniające się wydarzenia w polityce. Z drugiej strony "rekordowy strach" można interpretować jako potencjalny sygnał kupna w czasie recesji. Ponieważ na rynkach panuje zbyt duży strach, nie można tego określić jako ostrożny optymizm, ale z pewnością nie jest to też skrajny pesymizm. Doświadczeni inwestorzy w tym chaosie będą mogli dostrzec okazje, jeśli tylko podejdą do tego ostrożnie."
Nie wszyscy podchodzą zresztą negatywnie do obecnej sytuacji na rynkach. Analitycy wierzą w scenariusz "miękkiego lądowania", gdzie inflacja zostanie opanowana bez wywoływania głębokiej recesji. Wskazują na wspomnianą siłę rynku pracy i odporność konsumentów. Niektórzy menedżerowie funduszy uważają, że rynek mógł już wycenić najgorsze scenariusze, a potencjalne obniżki stóp procentowych w przyszłości mogą dać impuls do wzrostu. Tak właśnie sądzi na przykład Oren Cass, Główny Ekonomista w American Compass.
Indeks nastrojów konsumenckich w ostatnich miesiącach. Na spadki w ostatnich miesiącach wpływają głównie obawy konsumentów o wzrost cen. Źródło:Trading Economics
Według Cassa, ta polityka zwiększania cła ostatecznie pomoże amerykańskiemu rynkowi pracy, szczególnie wspierając Amerykanów o niższych dochodach. Może to wpłynąć pozytywnie na spadające wskaźniki nastrojów konsumenckich, ożywiając aktywność przemysłową w Stanach Zjednoczonych. Zyskać mogą natomiast na tym firmy produkujące w USA, których dochody do tej pory ograniczała tania konkurencja z Chin.
Na cłach zyskać mogą nawet spółki zajmujące się produkcją rolną, albo powiązane z tym sektorem, tacy jak producenci sprzętu rolniczego. Według republikańskiego senatora Gabe’a Evansa, cła Trumpa mogą być cennym narzędziem w renegocjacji kontraktów z innymi krajami, takimi jak Brazylia, Australia, Włochy i Wietnam, które są eksporterami żywności i produktów rolnych do Stanów Zjednoczonych.
Amerykańska gospodarka znajduje się w tej chwili na rozdrożu, co zapewnia inwestorom ciekawe możliwości. Decyzje polityczne, zwłaszcza w zakresie ceł, mają bezpośredni wpływ na kondycję ekonomiczną kraju. Choć istnieją oznaki odporności, takie jak stabilna konsumpcja i wyniki niektórych sektorów, rosnące obawy o inflację, spadek nastrojów konsumenckich i obniżone prognozy wzrostu sugerują, że Stany Zjednoczone mogą zmierzać ku spowolnieniu gospodarczemu, ale istnieje wiele czynników które mogą ten proces nie tylko zatrzymać, ale nawet odwrócić.
Nowe cła Trump mogą chronić kluczowe gałęzie przemysłu, takie jak produkcja stali, elektroniki czy farmaceutyków, przed konkurencją z zagranicy. Dzięki temu możliwe będzie odbudowanie krajowej bazy produkcyjnej i zmniejszenie zależności od importu w strategicznych sektorach, a przynajmniej tego chciałaby administracja Trumpa. Ograniczenie importu poprzez cła może przyczynić się do zmniejszenia deficytu handlowego USA, co jest jednym z celów polityki handlowej administracji Trumpa i może pozwolić na większe wpływy budżetowe, korzystne dla stabilności ekonomicznej całego kraju. Cła generują dodatkowe dochody dla budżetu federalnego, które mogą być wykorzystane na inwestycje infrastrukturalne, edukację czy inne programy publiczne, a te pieniądze ostatecznie trafią nie tylko do konsumentów, ale także do spółek giełdowych. Rozwój sytuacji na giełdach zależy od dalszych działań politycznych i reakcji rynku na obecne wyzwania.